niedziela, 29 kwietnia 2012

Bryzeida Matejko


 W ramach niedziewiarskiej niedzieli zaprezentuję sukienunię, której odpadły były kwiatuszki. Jakie były w oryginale nawet nie mam pojęcia. Przyszyłam gotowe kwiatuszki z pasmanterii, za to ściegiem inspirowanym różyczkami owijkowymi Baubisy. Zdecydowanie w dziedzinie haftu jestem prymitywistką.


Takie chwile, kiedy reaktywuję sukienki i przyszywam jakieś gotowce sprawiają, że zadaję sobie pytanie o granice rękodzieła (poprzednie kwiatki były przyklejone dlatego nie dotrwały). Ale zastanawiam się nad tym szerzej: np. wykańczanie maskotek... chyba w końcu muszę popełnić jakiegoś posta z przemyśleniami na ten temat, bo gryzie mnie to od pewnego czasu.

A jeszcze z całkiem dziewiarskich wydarzeń to jakiś czas temu wykonane przeze mnie kolczyki na uszach pięknej Dany z zespołu DagaDana pojawiły się w ukraińskiej telewizji.
Trzeba wprawdzie prześledzić archiwum, ale jeśli macie chwilkę to polecam ich występ.U mnie są nie opodal Basi Strejsand.


sobota, 28 kwietnia 2012

Józefina

Dziękuję wszystkim za podpowiedzi w naszych poszukiwaniach imienia, dla Ośmiornicy... Łudziłam się, że chociaż przy tak odpowiedzialnym zadaniu skłonię pannę Mariannę do mówienia. Niestety ciągle pozostaje niewzruszona. Oczywiście komunikujemy się na sto innych sposobów, ale mówienie zostawiamy sobie na potn.
Wyboru dokonała więc pani Mądralińska Zofka.
Wybór padł na Ziutkę. Proszę nie dopatrywać się tu żadnego drugiego dna. Ziutka i tyle. Zadecydowała Zofka.
Dziękuję jeszcze raz! I liczę na wasze propozycje przy kolejnych dylematach... swoją drogą na Triceratopsa ciągle wołamy Triceratops...

(Oskar za zdjęcia)

Może i dla niego pomożecie wybrać imię. Uprzedzając pytania: to facet!

czwartek, 26 kwietnia 2012

Chusta floartystyczna

 Jeszcze w ramach post scriptum do poprzedniego posta - czyli postpost scriptum - chusta na nowej właścicielce. Twierdzi, że nie jest znana. A ja cieszę się, że ją mimo to poznałam.
Może Wam się wydawać, że pierwsze dwa zdjęcia, które tu prezentuję łączy niewiele... Na pewno nie należałoby nosić tych dwu rzeczy jednocześnie... to  poniżej kolczyki w zamówionych kolorach. To nie para. Tylko dwa osobne byty. Do nowej właścicielki prawy trafił w zeszłym tygodniu. Niech się dobrze nosi!
Trzymam kciuki za dzisiaj! DagaDana jest nominowana do Fryderyków w kategorii Folk/Muzyka Świata. Dziś wręczenie statuetek.


Po Fryderyka zapraszam też na Trelemorele.

zdjęcie florysztuka
zdjęcie florysztuka

Jak bym "cudnie" nie wyglądała i jak bym się niezręcznie nie czuła fotografując (lub w tym wypadku ustawiając do fotografii małego skrzata), to określenie Amelie de Montmartre, wypowiedziane przez francuskiego turystę potrafi skutecznie poprawić humor.
Nie sądzę by było to możliwe, ale jeśli ktokolwiek z Was nie widział jeszcze tego filmu to z całego serca polecam.

Myślę, że jest na tym świecie chociaż jedna osoba, dla której ten post nie jest bez ładu i składu - no słowo daję - mi to się układa w logiczną całość, ale nie będę Was zanudzać.

środa, 25 kwietnia 2012

Chusta florystyczna, a nawet floartystyczna

 Kiedy blokowałam moją pierwszą Gail nie spodziewałam się jaka wyszła mi wielka. Wykonałam ją z jednego motka Alize Batik Design Angora Special 60% moheru i 40% akrylu na drutach 4,5.
 
Jak pisałam, chustami zaraziła mnie Iza, a do tego konkretnego wzoru przekonał mnie wpis Agaty.

 Nie mam szczególnego szczęścia do motków batikowych, bo zawsze trafia mi się koniec włóczki i łączenie z kompletnie innym miejscem w tęczy, ale staram się nie robić z tego tragedii.
 W Gail zachwyciły mnie najbardziej te różki.


 Trochę mi tylko szkoda, że wśród tych wszystkich kolorów zatracił się nieco wzór, dlatego następna jest gładką lekko kremową mgiełką.
 Powszechnie wiadomym jest fakt, że Gail to bardzo prosty wzór, który łatwo zapada w pamięć - jest to jednak w połączeniu z próżnością bardzo zgubne. Efekty tego feralnego połączenia widać na powyższym zdjęciu. Gdybym z tej chusty chciała zrobić męskie slipy, to może takie wyoblenie z powodu niedodania na środku dwu liści byłoby wskazane.
Basia - której ciągle jeszcze nie pokazałam Wam na zdjęciach, bo fotografujemy się na spotkaniach tylko jak jej nie ma, a już szczególnie nie fotografujemy się kiedy wygląda wyjątkowo pięknie - pożyczyła mi druciki KnitPro - na spróbowanie. Druciki te mają maleńki otworek, w który można założyć lifelinkę. Wiedziałam o tym, a mimo to tego nie zrobiłam. Więc prucie było okropne.

Na szczęście miałam miłe towarzystwo przy pruciu - Marysiu jesteś nieoceniona!!. Pomoc przy pruciu dzieli się na wsparcie psychiczne (Pozdrowienia dla Beatki i dla Lidki!) i fizyczne - szczególnie w przypadku Kidmoheru - Marysia udzieliła mi zarówno jednego jak i drugiego.

A macie tak, że jak przerabiacie jakiś fragment w którym już byłyście, to jakby się ciężej robi??
Czy raczej jesteście dumne, że nie robicie fuszerki?


wtorek, 24 kwietnia 2012

100! A będzie nas jeszcze więcej!!

100 to nr posta, a na ostatnim spotkaniu w Czekoladziarni było nas już 8. Och nie pomyślcie, że idę na ilość! Ale kiedy, przez drzwi Czekoladziarni wchodzi nowa uczestniczka naszych spotkań i nieśmiało rozgląda się po sali, ja czuję nie mniejszy dreszcz niż ona.
8 wspaniałych. I jeszcze jedno zdjęcie, bo na tamtym Beata zamknęła oczka - a u nas wcale nie jest nudno!!
I pomyślcie sobie, że to jeszcze nie komplet... bo nie było Basi i Moniki i Pani Ilony. I pewnie nie było też całej masy super kobitek, które jeszcze nie wiedzą o naszych spotkaniach.
Póki co pracujemy nad marketingiem szeptanym - siedzimy przy witrynie (w Gliwicach jest taka apteka, w której jest akwarium i matki pokazują dzieciom rybki - teraz wiemy jak się czują!!). Liczymy na to, że kiedy wieść o nas już się rozniesie i dotrze do wszystkich zainteresowanych, będziemy mogły przenieść się do drugiej sali i nie wzbudzać sensacji.
Tymczasem dziękuję Wam, Kochane za już i zapraszam znowu!

Witam też nowych Obserwatorów bloga! I dziękuję za miłe komentarze wszystkim, którzy do mnie zaglądają. Myślę, że każdy, kto prowadzi bloga wie, jak budujące są takie pochlebne opinie, jak dodają skrzydeł i chęci do dalszej pracy.

Pozdrawiam,
Basia.

sobota, 21 kwietnia 2012

Breslał - czyli rozważania nad tożsamością.

 Witajcie, nazywam się Breslał i miałem być Brontozaurem. Ale tak na prawdę, to nie wiem kim ja jestem. Babcia twierdzi, że mam za krótki ogon.
 Mam też za dużą głowę na Zauropoda - ale mama chciała, żebym był sympatyczny.
 Miałem być Anchizauruem, a może Brachiozaurem, ale ponieważ jestem maskotką nie mam kolców.

 Ciągle jeszcze szukam tożsamości. Wołają na mnie Breslał. To Zosia stwierdziła, że jestem samczykiem. Mam sympatyczne, ręcznie wykonane oczka. Ba! cały jestem ręcznie wykonany i sympatyczny.

Chociaż już trochę zaczynam rozrabiać, bo postawiony na parapecie dosięgam nawet do najwyższych kwiatków.

 A mojego kumpla Triceratopsa (ksywa "Nie mogę Ci powiedzieć" pamiętacie??) Spoko koleś oprowadza mnie po domu, jest naprawdę wporzo!

 Na koniec jeszcze mama uparła się, żeby zamieścić taką informację:








Na co to komu? nie wiem!
I kazała dopisać, że oprócz pępuszka i ciemiączka to nie mam ani jednego szwu...

 No i że powstawałem m. in. podczas nagrywania audycji, o której już Wam wspominała:

piątek, 20 kwietnia 2012

Podjęłam decyzję - wyjechałam na Zachód

konkretniej do Wrocławia... póki co:
Czytelniczki z Opolszczyzny zapraszam do słuchania Radia Plus w niedzielę wieczorkiem.
Radia Plus można również słuchać on-line:
http://www.plus.opole.pl/






O godzinie  19:00 w Audycji Historie na Plus będę opowiadać o swojej pasji...

Pani Ewa wyciągnęła ode mnie wszystko... jestem drutoholiczką i drutomaniaczką. Przyznaję się bez bicia, że żal mi każdej chwili bez robótki.
Mam nadzieję, że mnie potnie i poskleja jak trzeba. Jeśli kiedykolwiek będziecie udzielać jakiegokolwiek wywiadu - koniecznie wyłączcie telefony komórkowe...

wtorek, 17 kwietnia 2012

The longest post

Akompaniament. Bez teledysku.
Moja latorośl (ta co ma parcie na szkło) wyjeżdżała dziś do teatru. Kto to widział wyjeżdżać do teatru o 7:20. Jak tu ubrać suknię wieczorową o 7:20. Nie! Nie o 19:20 tylko o 7:20 rano. Ale co tam suknia wieczorowa? Od wczorajszego wieczora nie było wody na całym osiedlu.
 Jak spotkania przy beczkowozie ożywiają stosunki sąsiedzkie. Szczególnie o 8 rano.
I jak ciepłe jest słońce o takiej pogańskiej porze, kiedy człowiek sobie naczerpie lodowatej wody!
Pozdrawiam wszystkie czytelniczki mojego bloga spotkane o poranku.
W końcu poleciała woda. Pomarańczowy to najmodniejszy kolor w nadchodzącym sezonie. Farbowanie sponsoruje Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji.
 Ponoć pomarańczowy to nie mój kolor - no nic muszę z tym jakoś żyć. Póki co...
...ruszyłyśmy z Gail. Odwagę zyskałam od Izy (dzięki wielkie), pomysł jak pisałam od Agaty (która, o ile mi wiadomo też podłapała go od Izy - więc coś w tych Izach siedzi). Z dumą muszę Wam zaprezentować pierwszy ażur w wykonaniu Beaty - przyznajcie, że super początek (dodałyśmy środkowe prawe oczko, między połówkami chusty, żeby nie robić takiej dużej dziury jak jest w oryginale).
Dzisiaj na spotkaniu w Mrowisku pojawiła się Monika. I już też nadgoniła z Gail. Ruszyła z kopyta można powiedzieć.
Myślę, że w ramach naszych spotkań powinnyśmy ustanowić wybory Kninotów - czyli największych dziewiarskich knotów - obawiam się jednak, że kosiłabym większość nagród. Kninot tygodnia to zdecydowanie daremny szaliko-mobious, który był na tyle beznadziejny, że nawet go nie sfotografowałam. Kto miał widzieć, to widział i zgodzi się, że wyrób zakwalifikował się do wyborów na Kninot miesiąca. Szczególnie, że powstał ze sprutej wełny z takiej oto czapeczki:

Historia tej czapeczki jest dłuższa niż sama czapeczka (dlatego została spruta):

Czapkę kupiłam w 2005 r. za jednego dinara tunezyjskiego 1DNT (ok. 3PLN) w Sbeitli. To miasteczko w Tunezji, którego żadna normalna wycieczka nie odwiedza, mimo iż znajduje się tam wyjątkowo dobrze zachowane stanowisko archeologiczne z czasów rzymskich z I i II w. n. e. (pod wieloma względami wyjątkowe, ale oddalone od głównego szlaku wycieczek "przelotowych"). Ulubiłam sobie to miejsce, a i ludzie tam mnie chyba polubili - przywoziłam im  kiedy się dało grupkę turystów, którzy na pewno na tym nie tracili - rzadko się to zdarza, ale wszyscy na tym korzystali...
 Wejście na świetnie zachowane Forum.

 Trzy świątynie kapitolińskie (rzadkość, że trzy) poświęcone Jowiszowi, Junonie i Minerwie.
 Chrzcielnica symbolizująca powtórne narodziny.
 Hibiskus - wyobraźcie sobie takie żywopłoty - całe pokryte takim kwieciem, ale wystrzyżone jak nasz liguster.
Sbeitla położona jest w centralnej części Tunezji, ale w głębi lądu (nieco poniżej napisu Algieria).
Zdjęcia otrzymałam od uczestnika wycieczki Mirka - nie wyrażał zgody na ich publikację, ale i mi tego nie zabronił. Napisałam do niego ostatnio - tak po 7 latach - z adresem bloga... oglądajcie szybko, bo jak mi każe je zdjąć to zdejmę...

W pomarańczowym mi nie do twarzy... ale poopalałabym się już troszkę...







niedziela, 15 kwietnia 2012

Bardzo dziewiarska niedziela...

... serdecznie witam nowych Obserwatorów. Jest mi zawsze bardzo miło, kiedy mnie odwiedzacie i zostawiacie komentarze. Uwielbiam też odwiedzać Wasze blogi. Czasem zdarza się tak, że zainfekuję kogoś blogowaniem. Bardzo mnie to cieszy zwłaszcza jeśli z czystym sumieniem mogę polecić Wam nowe miejsca w sieci.
Już po wystawie Sekcji Dziewiarskiej odgrażałam się, że napiszę o nowym blogu. Moja następczyni na stanowisku instruktorki założyła właśnie bloga - Robeatki - czyli robótki Beatki.
Wyjaśnia tam między innymi historię z akwarium, o którym pisałam przy okazji wystawy.
Zajrzyjcie do niej koniecznie.

Już się nie mogę doczekać powrotu do Dobrodzienia. Jest jedna rzecz, która umila mi oczekiwanie na nadejście lata to:

Jutro zabieramy się za Gail. Do niedawna myślałam, że wykonywanie powtarzalnych projektów nie ma większego... twórczego... znaczenia. Jednak pewna bardzo mądra i doświadczona dziewiarka zwróciła mi uwagę na magiczne połączenie ze wszystkimi, którzy przed nami wykonali ten sam projekt. Do wyboru Gail przekonała mnie wizyta u Agaty.
Jeśli kto ma ochotę zapraszamy z drutami, najlepiej średniej grubości na żyłce i włóczką. Ale miło nam będzie gościć hafciarki i frywoliciarki i szydełkowiczki, a także drutowniczki z innymi projektami.

Z radością zawiadamiam (na razie bardzo wstępnie), że postanowiłam wziąć udział w gliwickim projekcie
artnoc 26 maja i przeprowadzę warsztaty dziewiarskie - więcej informacji już wkrótce.

piątek, 13 kwietnia 2012

Ile zostaje z matki?

Nie jesteśmy jeszcze takie celebrytki, żeby pojawienie się w wielkanocnym wydaniu Aktualności spływało po nas jak po gęsiach. Po mnie nie spłynęło. Wcale nie uderza mi woda sodowa do głowy, tylko zastanawiam się czy przypadkiem ten wywiad nie jest przenośnią mojego życia.
Jak mówi moja starsza córka: "Mama Zosi to niezwykła kura domowa". Chociaż Pan redaktor wyraźnie zaakcentował, że NIE zwykła.... Ale czy na pewno? Zastanawiam się ile zostaje z matki?

Czy to nie jest tak, że są moje dzieci (superaśne, wiem, nie narzekam! nie o to chodzi), potem wyjaśniam, że robię, bo ktoś inny mnie poprosi. I koniec. I tyle mam właśnie czasu antenowego.

O czasie antenowym pięknie napisała Joan. Chociaż to o innym typie programów. Na całe szczęście ja nie mam telewizji - czy powinnam się przyznawać - usłyszałam ostatnio "Dziwni ludzie." Tak bez ogródek przy nas o nas, bo nie wiemy, że eNka ma pilota dla dzieci.

Mimo tego co pokazała telewizja, a ja za nią na zrzucie z ekranu powyżej - staram się nie tracić głowy...
Ale na następny wywiad Zośki już nie zabiorę, tym bardziej, że w radiu to by nawet nie było mnie widać w tle....

Z kuchni: "Marysia je masło! Liże znaczy się."

Zmykam.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Triceratops...




















 Triceratops... Chociaż to nie zawsze można powiedzieć, bo przecież zdarza się, że ma się Panu Reporterowi inne rzeczy do powiedzenia. Dla niewtajemniczonych:
KLIK i polecam fragment od 19:48.
Musicie przyznać, że wcześniejsze oczęta i różki nie były tak udane.

A ten to sobie nawet nie poczytał - kołnierz był zdaje się też mniej udany:
Ja podeszłam do sprawy bardzo poważnie podpierałam się literaturą naukową, ale na koniec postanowiłam mu dodać nieco bajkowości - jakby sama melanżowa włóczka miała nie wystarczyć...
Fatalne te zdjęcia - koniecznie obejrzyjcie aktualności pod prezentowanym wcześniej linkiem - w końcu nie często moje dinozaury występują w telewizji... i to takiej prawdziwej. Zwłaszcza, że to pierwszy dinozaur, ale chyba nie ostatni.
Swoją drogą o samych oczach też chciałabym conieco napisać... no nic... może pójdziemy na spacer, sfotografujemy się w dziennym poprawnym świetle, Wy napiszecie mi co sądzicie o takich ślipkach, i potem najwyżej coś napiszę więcej.
Pozdrawiam poświątecznie.