czwartek, 28 grudnia 2017

Czy już jestem pisarką?

Jakoś wyparłam wspomnienia z tamtego okresu, ale myślę, że przekraczając codziennie drzwi mojego liceum raczej nie marzyłam, by zostać pisarką. I mimo, iż napisane przeze mnie słowa zostały wydane w postaci książki, pisarką nadal się nie czuję.

Kiedy przygotowywałam materiał do tej publikacji usłyszałam od miłego Pana z hurtowni, która zaopatrywała mnie we włóczkę, że pisanie książek jest teraz modne. Ale ja nigdy za modą nie podążałam i nadal nie podążam. Potrzeba spisania tego, co już wiem o robótkach na paluszkach powstała, bo nie mogłam zatrzymać dla siebie, wszystkiego czego nauczyliście mnie na warsztatach. To kipiało we mnie i bałam się, że gdzieś zostanie zapomniane. Odczuwałam niemal fizyczne łopotanie w piersiach, wszystkich pomysłów, jakie przewijały się podczas spotkań z Wami. Ale nie, nie jestem pisarką.


Kiedy przeczytałam Zombiego Wojciecha Chmielarza, pierwszą myślą jaka mnie dopadła była ulga, że potrzebowałam opisać jedynie nową technikę dziewiarską i że w mojej głowie nie rodzą się takie potworne historie, które podobnie jak robótki, trzepotałyby w trzewiach. Zombie towarzyszył mi podczas powstawania Robótek na paluszkach w sposób przedziwny. Dla mnie to zdecydowanie kryminał roku 2017. Zakupiony wiosną, brutalnie odłożony na półkę, a potem z premedytacją pożyczony czytelniczce, którą niegdyś zaraziłam, aby nie kusił. Ale cały czas był i czekał. Jak jakaś nagroda. I dobrze.

Mieszkam w cudownym miejscu, podobnie zresztą jak Karolina, w której pracowni powstawały wszystkie zdjęcia. Ale gdybym przeczytała Zombiego wiosną lub wczesnym latem, nie byłabym w stanie przemieszczać się spokojnie pomiędzy tymi pięknymi domami przez pl. Grunwaldzki, wracać po sesjach nocą przez park. Lodów na ochłodę dla modeli prezentujących w lipcu szaliki, nie mogłabym kupować w sklepie, gdzie bohaterowie kupowali bułki i majonez. Przynajmniej nie bez guli w gardle. Nie dałabym rady.

Ale poukładało się wszystko we właściwej kolejności. I Zombiego przeczytałam wtedy, kiedy należało. Akurat przed składem, który na pewno w przypadku poradnika wymaga nieco innych zabiegów. Podziwiam pana Błażeja Gałkowskiego, który wytrzymał z wszystkimi moimi humorami i tupaniem nóżką... To był czas, kiedy myślami wracałam do kryminału, którego skład i redakcja to zupełnie inny kaliber.
Ale nie. Nie czuję się pisarką.

Na koniec zagadka. Te książki - Zombiego i Robótki na paluszkach - łączą oprócz lokalizacji dwie osoby. Jedna to Andrzej Strug. A druga?

PS: Osoba, o której mowa nie podpowiada i nie bierze udziału w konkursie.



niedziela, 10 grudnia 2017

Książka "Robótki na paluszkach" już w księgarniach.

Od czego by tu zacząć?
Tak się składa, że właśnie wydałam książkę "Robótki na paluszach" i chociaż moje serce pozostaje w Gliwicach, to trzeba się przejechać do Stolicy i to cacuszko pokazać. A jest co pokazywać, bo dzięki współpracy z Karoliną Kózką-Wrodarczyk książka jest po prostu przepiękna.

W najbliższy wtorek tj. 12 grudnia o godzinie 8:22 opowiem nieco o technice robótek w Pytaniu na Śniadanie, a po południu zapraszam na warsztaty:
Mamy już zaplanowane spotkanie z czytelnikami 15 grudnia w Stacji Artystycznej Rynek w Gliwicach. Ale bardzo chętnie odwiedzę Was w innych częściach Polski... chociaż dlaczego tylko Polski? Dajcie znać!

No i jeśli mogę prosić, to przekażcie informację o warsztatach swoim znajomym z Warszawy. Sklep amiqs Blue City al. Jerozolimskie 179. Udział jest bezpłatny, ale ponieważ to sklep z włóczką to wypada materiały do warsztatów wypada nabyć na miejscu. Trochę jak w restauracji, nie przynosimy własnego jedzenia. Sami rozumiecie :-).

Mam nadzieję do zobaczenia!
B.

piątek, 1 grudnia 2017

Robótki na paluszkach.

Robótki na paluszkach zupełnie nieoczekiwanie zawładnęły sporą częścią mojego życia. Mam nadzieję, że uda mi się Was nimi zarazić.

To jedynie rozgrzewka. Spróbujcie, może wykorzystacie te proste techniki do wspólnego wykonania ozdób świątecznych.
Tymczasem,
B.