czwartek, 24 stycznia 2013

Trochę lata w środku zimy

Jestem drugim dzieckiem. Moje drugie dziecko też jest drugim dzieckiem. Oj, nie chciałbym tu analizować, która z nas ma gorzej. Czy Mania dostając ciuchy po starszej siostrze, czy ja donaszając rzeczy po bracie? Czy czasy mojego beztroskiego dzieciństwa były lepsze niż czasy beztroskiego dzieciństwa Marianki? Kiedy zaczęłam robić ten sweterek, a trzeba Wam wiedzieć, że to mój pierwszy wyrób od góry, i powiedziałam Panu M., że jest dla Mani zapytał ze zdziwieniem, dlaczego nie dla Zosi. Bo dla Mani.

Włóczka Puchatka z przeszłością... miała być szatką do chrztu dla Zosi (czyli zaczęłam ją na przełomie 2008 i 2009 roku), ale straciłam wiarę... Potem próbowałam dokończyć, kiedy Marianka miała już dobre pół roku, czyli to przełom 2010 i 2011.
W Hiszpanii atak zimy, może by się tam spodobał. Tu już na zdjęciu Mania właśnie. W sumie to nie-wiadomo-co też było robione od góry, ale bardziej jako pelerynka, więc się nie liczy. Ale sweterek już dawno spruty - podziękowania należą się mojej Teściówce - wie jak potwornie tego nie znoszę, dlatego wyręcza mnie w tym nieprzyjemnym zadaniu.

Lidka od dawna namawiała mnie na spróbowanie czegoś od góry i wszystko w ogóle do dawna: włóczka leżała i guzikowe owocki/owocowe guziczki. Połączyło się to w całość.

Koronę drzewa przerabiałam na lewo, co pewien czas przeplatając włóczkę by nie wisiała z tyłu. Początkowo nie podobały mi się te prześwity, ale nadały drzewku lekkości.
Owocki są przeplecione jak koraliki na włóczce na dwa sposoby, ponieważ niektóre miały dziurki w poziomie (wtedy nawlekałam), a inne w pionie wtedy stosowałam metodę, którą pokazałam tu). Miało to znaczenie, żeby właściwie wisiały na drzewie, bo chociaż to magiczne drzewo, to dalej obowiązują tu prawa fizyki. Oczywiście przyszyłam je potem jeszcze starannie, bo małe paluszki lubią takie rzeczy kręcić i kręcić i kręcić. Kusi mnie żeby pokazać jak pięknie wykończone są niteczki w środku.

Dużym wyzwaniem był pień drzewa. Włóczka niby nadawała się świetnie, ale zaczęła się układać w paski. Więc po jakimś czasie zostawiłam... jakby to wyjaśnić... przy tapetach chodzi o skok, czyli połowę skoku... i od tego momentu pień zaczął wyglądać jak pień. Dlatego oczko po oczku, wciągnęłam tę pozostawioną nitkę wstecz przez te 6 rzędów. Paski przesunęły się o pół rzędu i zawinęły. Było to o tyle łatwiejsze, że na tym odcinku nie przerabiałam swetra na około, tylko do pnia i z powrotem... chodziło mi o to, żeby pień się nie oddzielał. Mam nadzieję, że to się sprawdzi.
lewa strona - pozostawiona celowo niteczka


Światłocień na pniu. Owocki jeszcze nie poprzyszywane poprawnie, więc nieco dyndają...
To koniec drzewka, a w zasadzie początek. No więc to tyle na początek.
Ale do sweterka jeszcze wrócę... i to za niedługo. Idę położyć dumną posiadaczkę swetra spać. W piżamie, chociaż najchętniej nie zdejmowałby go wcale.

7 komentarzy:

  1. Jest piękny.
    Iza D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest piękny 0 super jabłoń wyczarowałaś - ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Urocze dzieciaki w uroczych produkcjach :-)
    Jak wreszcie się dowlokę do Czekoladziarni (kiedy???), to przyniosę Ci wzór na bałwanka. Jest szansa, że zdążę przed latem :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm. Co nie zmienia faktu, że lalunia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem starszą siostrą młodszej o rok siostry, więc znam to z innej perspektywy.
    Dlaczego tę ulubioną rzecz ma nosić Bernadka? Przecież ja jeszcze z tego nie wyrosłam! ;)
    Za to moja Iga pewnie może wczuć się w Twoją sytuację :)

    A sweterek bardzo udany!
    Robienie od góry bardzo wciąga, więc pewnie jak zaczniesz, to tak szybko nie przestaniesz... Następny będzie dla Zosi, czy dla Ciebie? ;)

    OdpowiedzUsuń

W związku z zatrważającą ilością spamu wprowadzam weryfikację obrazkową - przepraszam. Miło mi, że do mnie zaglądasz, a każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję, za czas poświęcony na jego wpisanie :-), a potem na wpisanie kodu z obrazka.