Ostatni dzień warsztatowy na Festiwalu obfitował w silne wzruszenia. Przynajmniej dla mnie.
Nie wspomniałam Wam jeszcze, że w piątek załapałam się na warsztaty z ekologicznych środków czystości prowadzone przez dziewczyny z Ekorodziców. (Kochane, sposób na mrówki z liśćmi orzecha włoskiego działa! Dzisiaj sprawdziłam!! Dzięki wielkie!). I jakby niesiona prądem, w sobotę rano poszłam na warsztaty z Raw Food prowadzone przez Agniechę.
Nie ukrywam, że trochę namówiła mnie Jagoda.
Tu w Cafe Wielki Wóz w dawnej Wozowni. To właśnie tam odbywały się warsztaty, a w nocy mieściło się kino. Świetny efekt kiedy biegnie się w nocy po głównym koncercie w kierunku Wielkiego Wozu mieszczącego się pod Wielkim Wozem.
Oficjalnie przyznaję się do tego, że w kuchni mam dwie lewe ręce, ale podziwiać i kosztować bardzo lubię.
Uwierzylibyście, że spaghetti można przygotować bez gotowania??
Ciągnie mnie, żeby wypróbować przepisy w domu, ale trochę się boję, że będę musiała wszystko potem zjeść sama.
Wielkie wzruszenie zaskoczyło mnie na warsztatach z pierwszej pomocy. Durne to strasznie! Mój dzielny mąż jest wyszkolonym wysoko na szczeblach przeróżnych ratownikiem. A ja edukację zakończyłam na zajęciach PO w liceum. Dlatego kiedy natknęłam się na zajęcia przypadkiem, postanowiłam na nich pozostać. Nie zwiewać. Chociaż zwykle jakoś spychałam myśli to tym, że to niezbędne. Resusctytacja dorosłego to pikuś. Ale kiedy dostałam fantoma niemowlaczka pociekły mi łzy jak grochy. Monika prowadząca warsztaty nie pozwoliła mi przestać działać. Dzięki jej wielkie za to.
A potem przyszła już pora na moje warsztaty. Na ostatnim spotkaniu z Wami, na którym znowu pojawiło się mnóstwo nowych osób postanowiliśmy przygotować coś wyjątkowego.
O'Platan to większy projekt, bez głębszego sensu.
Zaczęło się niewinnie. Od pozdejmowania ogłoszeń wiszących na platanie. Pomagała między innymi Karolina (Odezwij się Ślimaku!!) prowadząca warsztaty chainmail, Aga prowadząca soutache, a także Marcin koordynator warsztatów manualnych. Kolejne wzruszenie to Danusia, z którą spotkałyśmy się już na SlotShopce w Gliwicach.
Dała się namówić do udziału w tym wydarzeniu, chociaż na początku nie wiedziała o co chodzi.
Była również Alicja, prowadząca warsztaty scrapbookingu - zresztą należy wspomnieć, że prezentowane tu zdjęcia są autorstwa Maskotki Amlai.
To kolejna makrodzianina. Tym razem wykonaliśmy ją w 16 osób wokół drzewa.
Była Aga, której chyba będę musiała poświęcić osobnego posta.
No i oczywiście była Jagoda i Marcin i Jadzia.
Dużym wyzwaniem okazało się zamocowanie tego ubranka. Na wysokości zadania stanął mąż Zosi, który nadal nie daje się przekonać by oddać swoje koszulki na pocięcie. A może coś się w tej sprawie zmieniło??
Szkoda tylko, że ekipa rozpierzchła się tak szybko i nie mamy zdjęcia grupowego.
Jest natomiast zdjęcie ubranego O'Platana.
Super impreza . Platanowi zima , nawet długa już straszna nie jest . Ciuch na sto dwa .
OdpowiedzUsuńjaki piękny Platan!!! :)
OdpowiedzUsuńw końcu na spokojnie zobaczyłam Twoje poczynania na Slocie na zdjęciach, taki dobry czas... Pozdrawiam
Szkoda, że nas nie widać... Ale było świetnie! Mam nadzieję, że za rok znów się przykujemy do płatna! Bardzo Cię ściskam i serdecznie całuje! Agata (ta od nosidła na butelkę... Nad morzem świetnie się spisalo!)
OdpowiedzUsuń