W czwartek, po pierwszych zajęciach z języka miganego wpadłam na szalony pomysł żeby pobawić się Hula hopem, a konkretniej Hulala Hopem. Zabawa wspaniała - niestety nie przy mojej kondycji, a już tym bardziej nie przy moich słabowitych nadgarstkach.
Potem przyszła pora na moje warsztaty, które (znowu frazes!) przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Zdjęcia dzięki uprzejmości Julii Wasążnik. Polecam całą jej galerię, gdzie jeszcze więcej zdjęć z festiwalu.
Spoglądając na takie zaangażowanie prowadzący warsztaty na prawdę wierzy, że to co robi ma sens ;-P.
Możecie się ze mną nie zgadzać, ale ja twierdzę, że robienie na paluszkach jest dla każdego. Oczywiście, można nie odczuwać gigantycznej frajdy, ale każdy jest w stanie nauczyć się takiego rękodzieła.
Ciekawa jestem czy Maciek będzie miał czapkę, a może jednak powstanie hamak??
Zachodzę w głowę o czym ja opowiadam? Bo przecież już nie o rozpoczynaniu robótki i o tym, że wystarczą same dłonie. Chyba jednak już wiem, która bluzka pójdzie do pocięcia.
Przebojem stały się małe torebeczki. Jeśli zrobi się taką torebkę z pociętego T-shirta może się zmieścić nawet flaszka mineralki.
Torebeczki wykonane z odpowiedniego materiału mogą być czapką połączoną z szalikiem.
W prowadzeniu warsztatów najbardziej lubię to, że czasem to warsztaty prowadzą mnie.
Tak było w przypadku rajstop dla Kate Moss:
Zaczęło się niewinnie od dwóch osobnych robótek, które niespodziewanie uległy połączeniu.
Nikt jednak nie twierdzi, że nie może to wciąż być szalik...
Nawet szal dwuosobowy...
No i na koniec relacji z drugiego dnia warsztatów powrót do klasyki, czyli do wisiorów zwanych również koliami.
Jesień idzie, nie ma rady na to... widzicie owoce w sadzie??
Teraz myślimy z Moniką jak
utrzymać korale w ryzach.
Myślę, że z warsztatów to tyle...
... na razie.
Wieczorem poszłyśmy z Jagodą na film:
Zdjęcie ze strony Filmweb |
"Gnarr na prezydenta". I śmiałyśmy się już do końca festiwalu. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli możliwość zobaczenia tego filmu - nie wahajcie się.
Po filmie zrobiłyśmy sobie prywatne warsztaty, na których powstało kilka zupełnie nowych technik:
Powyżej dzianina dwustronna!!! Nie próbowałyśmy na czterech rękach - ale to również możliwe.
A tu supeł z okręconych oczek...
Dzień festiwalowy zakończyłyśmy koncertem Janka Samołyka (zdjęcie autorstwa Julii). Zupełnie zapomniałam, że już kiedyś pojawił się na Druterelach w zupełnie innych okolicznościach. Potwornie rozbawiło mnie to, kiedy stanął przy stoliku, ale nie jestem pewna, czy to nie wpływ Gnarr'a i Jagody... W połowie koncertu zgasło światło (w końcu to scena unplugged), ale pan Janek nadrabia głosem, więc wcale nie wytrąciło go to z równowagi.
... a to jeszcze nie koniec, ale na dziś dam Wam odpocząć.
Twoja żywiołowość jest niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego
jak widzę i czytam świetnie się tam bawisz......byle tak dalej. A jak już unormujesz swoją energię spodziewaj się mnie!! mam urlop!!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, mnie by się pewnie nie chciało jechać:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Marlena