W drugim dniu Targów w Kolonii zabrałam się do poważnej pracy. Nie znaczy to oczywiście, ze nie pozwiedzałam nieco z rana...
Zabrzmi to strasznie, ale nie lubię zwiedzać miast. Mam wrażenie, ze jeśli gdzieś się nie pomieszka przynajmniej przez dwa miesiące, to można jedynie pooglądać budynki. W Köln jest z pewnością co oglądać. Stojąc pod Dom człowiek nabiera przekonania, ze jeśli się pomodli w tym właśnie miejscu jego głos dotrze pod właściwy adres. Do samego Nieba.
Zupełnie jednak nie rozumiem dlaczego wybudowano te Katedrę tak przy samym dworcu? ;-)
Ren to wspaniała rzeka - wprawdzie kiedyś utopiłam w niej telefon, ale to było bardzo dawno i to w wyższym biegu.
Pochodzę z portowego miasta, ciągle mam wiec nadzieje, ze i u nas rozkwitnie na powrót transport rzeczny. Ale nie przyjechałam tu, żeby podziwiać rzekę.
Na stoisku Appletons Wool mogłam jednak podziwiać wyhaftowane plany Londynu i Amsterdamu - kto powiedział, ze geografia nie ma żadnego związku z rękodziełem?
Pomyślałam właśnie, ze tak ozdobie ściany w ostatnim pokoju - panu M. wstawimy tam perkusję i wszyscy będą zadowoleni. Skoro poruszyłam temat ozdabiania ścian. Wystawcy zastosowali kompletnie odmienne techniki.
Przepiękne w swojej prostocie - malunki na papierze pakunkowym...
... na stoisku z guzikami Ramon Santaeularia z Barcelony.
...własne materiały... na tle których nieco gubią się uszyte z nich sukienki. Ale w takiej kiecce kobieta czuje się jak w Paryżu!
Mimo, ze odgrażałam się, ze skupie się jedynie na dziewiarstwie, są takie stoiska z nićmi czy koralikami, obok których nie sposób przejść obojętnie. Niektórzy jednak wystawcy nie zabiegają wcale o odwiedziny (gdyby to było zdjęcie z niedzieli wieczór... ale zrobiłam je wczoraj).
A z ciekawych nowości to pokaże Wam dziewiarska grę Strickspiel.
Czekam na Wasze opinie i zabieram się do lunchu - czyżby to już lato? (zwykle nie publikuje fotografii swoich posiłków, ale nie mogłam się powstrzymać!!).
Pozdrawiam,
B.
Największe wrażenie zrobiła na mnie ściana z włóczkami - rozmarzyłam się :)))
OdpowiedzUsuńWynalazek drutkowy ciekawy, chodziło mi po głowie, że takie coś mogłoby istnieć. Że też ja nie patentuję swoich pomysłów... :)
Natomiast co do katedry kolońskiej przy dworcu, to chyba jednak najpierw byłą katedra, a później dworzec :). Zresztą, o ile dobrze pamiętam, to ten dworzec jest głównie pod ziemią i tylko wyjście jest tuż przed katedrą. Mnie się to akurat bardzo podobało :). Byłam tam sporo lat temu, może coś się zmieniło...
przemknelo mi przez mysl, ze to Katedra mogla byc pierwsza - ja tam nawet puszczam oczko ;-). Tez sie lapie na tym, ze moje pomysly rozpropagowane na szersza skale pozwalaja ludziom kasiur zarabiac - tak blo z makrodzianina :-).
Usuń...a fakt, oczka nie przuważyłam, myślałam, że to raczej wiosenne roztargnienie :)
UsuńNatomiast jak się przyjrzałam zdjęciom, to tak sobie myślę, że ta naziemna część dworca musiała istnieć w czasach, kiedy ja tam byłam, bo dworzec wygląda na dość wiekowy :))) Pamiętam tylko, że wyszliśmy z podziemnego peronu niemal wprost na katedrę, zrobiło to na mnie ogromne wrażenie i chyba w tym oszołomieniu przeoczyłam dworcowe budowle...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuńjejku... przepraszam stokrotnie za ten śmietnik z moimi komentarzami, ale coś mi się zacięło... sorry!
UsuńDziewczyny, nie marudźcie mi tu o pantentowaniu - gdyby opatntować dziewiarstwo to by dopiero było, wyobrażacie sobie płacić licencje, na wykorzystanie jakiegoś ściegu, albo konstrukcji w swetrze? Brzmi jak jakiś horror...
OdpowiedzUsuńA wygięte drutki? Genialny pomysł - pewnie rozwiązałby wszystkie moje 5-drutowe problemy;).
to był żarcik, z tym patentem ;)
UsuńPomysł z krzywymi drutami do mnie nie przemawia - nie lepiej wziąć druty z żyłką? Krótszą lub dłuższą, jak kto woli. Na dwóch parach drutów z żyłką robię od dawna :-)
OdpowiedzUsuń