U mnie od początku lata dzieje się bardzo dużo, chociaż niespecjalnie dużo pisuję na blogu. Wyjątkiem są relacje ze SLOT Art Festivalu. Sporo udało mi się również udziergać i postaram się nadrobić te zaległości bez robienia wpisów hurtowych. Dlatego właśnie dziś pokażę Wam jedynie kolie stworzone przy użyciu młynka dziewiarskiego.
Kolia, o której zdążyłam już napisać nie była wcale pierwsza. Wcześniej powstała jeszcze wiśniowa dla Sabiny:
Turkusowy naszyjnik dla Beatki.
I do kompletu bransoletka.
Bardzo spodobało mi się zestawienie ze starym złotem.
Ale tak na prawdę pierwszy był granatowy.
I w zeszłą sobotę trafił do nowej właścicielki.
Razem z Teresą i Beatką wybrałyśmy się na spotkanie Ewy do Mosznej.
Były z nami również Aniela i Marysia. No po prostu babski comber.
W zeszłym roku o tej porze też byłam w oranżerii w pałacu w Mosznej, ale nie znałam jeszcze wtedy Ewy.
Tym razem z Beatką. Nie mogłyśmy sobie odmówić wspólnego zwiedzania. Zwłaszcza, że zabrałyśmy ze sobą literaturę fachową, żeby raz na zawsze wyjaśnić sprawę serwetek z gablotek w Bibliotece.
W zeszłym roku zastanawiałyśmy się cóż to za cacko. Przyjrzałyśmy się bliżej i to koronka klockowa łączona z innymi technikami - pojawiają się nawet elementy mereżki.
Za to w drugiej gablotce znalazłyśmy koronkę wenecką.
Ewa w żywiole. Dodaje swoje ulubione anegdotki o Zamku do tego co powiedziała Pani Przewodnik.
Pretekstem by odwiedzić Pałac w Mosznej, był pokaz tańców hinduskich. Dorosłe babki, a potrzebują przykrywki, żeby umówić się na kawę i lody.
I chociaż lody były bardzo szczególne - nic nie przebije towarzystwa i miejsca, w którym je jadłyśmy.Dziewczyny! Jesteście wspaniałe! Dzięki wielkie...
...ale to jeszcze nie koniec relacji z tego wyjazdu...
Dzięki wielkie - naszyjnik jest piękny ! Kiedy i gdzie następne spotkanie ?
OdpowiedzUsuńJa powiem ja!!!! W Pszczynie !!! co??
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ blogowaniem czasem tak bywa. Chyba tylko osoby które zarabiają w ten sposób publikują regularnie (nie wiadomo jak często na zasadzie konieczności). Naszyjniki są śliczne chociaż mnie latem odrzuca od wszystkiego co ciepłe na szyi (nawet naszyjniki na welurowych linkach latem u mnie tylko się kurzą). No a zamek w Mosznej to muszę koniecznie odwiedzić ;-))
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z naszyjnikami:)
OdpowiedzUsuńFajnie Was widzieć:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
naszyjniki super!
OdpowiedzUsuń