Może zwróciłyście uwagę, że pod komentarzami przy ostatnim poście nie zamieszczam odpowiedzi. Każdy komentarz jest dla mnie niezwykle cenny. Za każdy bardzo dziękuję.
Bardzo ciekawią mnie wasze opinie, dlatego zapraszam do dalszego komentowania.
To kurki Brygidy, które pojawiły się na ostatnich warsztatach z wikliny, o których pisała już Robeatka.
Dodam jeszcze kilka fotografii.
Mirek naszykował nam wiklinę.
Wiklina musiała nabrać mocy urzędowej.
W tle widoczna nasza pięknie wydekupażowana szafa (moja najbardziej, jak wszystko, kiedy piszę "nasze" o sprawach tej sekcji)
A tu już... do roboty....
Jak zwykle problem - kto zje ostatni kawałek ciasta - pytanie: czy ciasto krojone tym samym nożem co wiklina jest co najmniej nie na miejscu...
Nie powiem, że to prostsze niż się wydaje... trzeba wiedzieć jak i... da się.
Akwarium wzmacniające.
A tu już kolejny etap po ukończeniu dna.
Basia swoim uśmiechem pokazuje wszystko...
Tym razem Beata zdecydowała tylko fotografować, ale trochę pomagała...
Zwłaszcza tym, którzy sobie nie radzili... Ręce to mam poowijane tak bardziej zapobiegawczo... Pan M. pewnie by się nie zgodził, ale nadgarstki to najcenniejsze co mam.
O matko! Ależ jestem brudna na dziobie. Pomijam fakt, że wystąpiłam w wyjściowym sweterku....
No nic! Nie mam za wiele do pokazania, a jeśli spodziewacie się, że pod koniec posta ujrzycie koszyczek ze święconką to zawiodę Was.
Dno kompletne. Udało mi się jeszcze coś niecoś podnieść boki koszyka, ale jajka raczej by się wysypywały...
hi hi dno ...no na razie jest i czeka na dalsze pokonanie wikliny....więc się sprężaj i przyjeżdżaj jeszcze w ten piątek Mirek będzie i poplecie ...nie tylko koszyki :):)
OdpowiedzUsuńRewelacja ! Jaka to świetna sprawa mieć upleciony przez siebie koszyczek :-) Trzymam kciuki, żebyś zdążyła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
No przecież do Wielkanocy zdążysz chyba?Pozdrawiam i dziekuję za zaproszenie:)))
OdpowiedzUsuńRewelacja! Też bym chciała kiedyś spróbować :)Do wielkanocy jeszcze trochę czasu zostało, mam nadzieję, że zdążysz :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę przygody z wikliną. Kiedyś to było moje marzenie:)
OdpowiedzUsuńmoja babcia robiła koszyki z wikliny tylko większe na ziemniaki ale jakoś mnie to nie wciągnęło ciekawa jestem jak będzie wyglądał Twój po ukończenie pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńAleż zazdraszczam! Ja też chcę koszyczki wyplatać! Bardzo! I pewnie będę kiedyś! Pozdrawiam cieplutko! aga
OdpowiedzUsuń