piątek, 28 grudnia 2012

... przed końcem roku. W hołdzie Monikom.

Przede wszystkim dziękuję za życzenia i poświątecznie Was pozdrawiam. W związku z zawirowaniami grudniowymi nie często tu bywałam, a jednocześnie bardzo dużo rękodziałałam, więc sporo jest do opisania. Mam nadzieję, że uda mi się przed końcem roku.
Zacznę od tego, że wzięłam udział w świątecznej wymiance u Monique.
Od Moniśki dostałam ogromną paczkę z włóczkami i słodyczami, a przede wszystkim z kolczykami i bransoletką. Bardzo dziękuję.

Zdjęcie autorstwa Moniśki

Zdjęcie profilowe Moniśki zainspirowało mnie natomiast do wykonania komina, który chodził za mną od jakiegoś czasu. To taki szyjogrzej - mobious - komin.To taki międzynarodowy twór - połączenie angielskiego środka z francuskim obramowaniem. Dzięki niewidocznemu szwowi, połączyłam przekręcony ściągacz 1 op. 1 ol., tak, że nie trzeba szukać przodu ani tyłu, bo praktycznie go nie widać. Turkus to Tango (ze sklepu IMIS), włóczka, którą bardzo lubię, bo się robi szybko i przyjemnie zwłaszcza na drutach 6 mm.



























Paczkę przyozdobiła moja córa, a jako ozdobę wysłałam błękitne kolczyki. Kartka w technice pergamono.
Mam nadzieję, że się będą nosić.
Przy okazji odkryłam, że dzielimy z Moniśką pasję do wykonywania jajcatych tortów.


Ale nie tylko o tej wymiance nie opowiedziałam Wam w grudniu. 9 grudnia wybraliśmy się do Krakowa.
 Było przeraźliwie zimno. Miałam nadzieję, że dziewczyny rozpogodzi spotkanie ze smokiem (cliche!), ale Zośka od razu stwierdziła: O! Pomnik Smoka! Zresztą pod względem merytorycznym dziewczyny były przygotowane - oglądały "Porwanie Baltazara Gąbki".
 Prawdziwym powodem wybrania tej właśnie daty były odwiedziny w Szkole Szycia - niezwykłe zupełnie miejsce, gdzie jak sama nazwa wskazuje, można nauczyć się szycia, ale też innych ciekawych rzeczy.
Mój czas antenowy jak zwykle zajęły dziewczyny. Ale nie dziwota. Pojechałam w niezblokowanym szarym swetrze, więc może lepiej, że nie ma mnie na zdjęciach.
Więcej zdjęć między innymi to prezentowane poniżej na Facebooku






Poza tym z tego całego zakręcenia i oczopląsu - oj! było co oglądać - zgupiłam (Freud by się wypowiedział - z gupoty też) zgubiłam ukończoną robótkę. Gotową do zeszycia maskotę.
Monika - okazała się jednak na tyle cudowna, że wysłała mi ten mój zewłok, tak, że dotarł przed Świętami i zdążyłam go ukończyć... to będzie dobre miejsce, żeby wziąć oddech.
Resztę tej trzymającej w napięciu historii opowiem Wam jutro.

Kraków. Jednak stolyca. Dawna, czy nie dawna, ale klase majo.

2 komentarze:

  1. Te klimaty to już wspomnienie teraz tylko Sylwester dlatego - Wszystkiego dobrego w Nowym Roku - Wielu udanych prac i energii do ich tworzenia :) ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. szyjogrzej ma bardzo fajne kolory idealny pod kurtkę pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń

W związku z zatrważającą ilością spamu wprowadzam weryfikację obrazkową - przepraszam. Miło mi, że do mnie zaglądasz, a każdy komentarz jest dla mnie motywacją do dalszej pracy. Dziękuję, za czas poświęcony na jego wpisanie :-), a potem na wpisanie kodu z obrazka.