Poniedziałek.
Jak co tydzień: Rzucam się do szukania pracy. Z tą różnicą, że dziś wypada akurat termin wizyty w PUP-ie (uwielbiam tę nazwę. Przebija ją jedynie Duży Urząd Podatkowy). Dziś ofert brak. Dostałam listę stron internetowych, gdzie se sama mogę poszukać. Stanowisk refundowanych dla matek po wychowawczym - brak. Kwalifikuję się natomiast do robót publicznych. Z tym, że robót publicznych brak.
Wyprawa do Centrum (chociaż niby mieszkam w centrum) no to od razu kolejne pieczenie na ten sam ogień. Bank i Poczta.
W Banku psuję komputer. Posiadam jakieś dziwne właściwości - jestem niekompatybilna z urządzeniami elektronicznymi. Nie powinnam tu o tym pisać, bo podają ten adres w CV. I teraz potencjalni pracodawcy będą mieli dowód, że się nie nadaję. Nie dlatego, że od pięciu lat byłam na wychowawczym i nie mam doświadczenia w branży B2B, ani w sprzedaży bezpośredniej, ale dlatego, że zawieszam komputery. Mam Europejski Certyfikat Umiejętności Komputerowych, ale to nic! Piszę bezwzrokowo na klawiaturze, ale to nic! Każda transakcja, zamieszczenie zdjęcia na blogu, czy zakupy przez internet kończą się katastrofą.
A potem Poczta, bo przecież musiałam odesłać nożyczki. Dziękuję za słowa wsparcia dotyczące moich nieudanych zakupów. Przy okazji chciałam odesłać papier, bo akurat okazało się, że ma skazę... Zadzwoniłam, ale nie przedstawiałam się zbyt dogłębnie - z wynurzeniami, że to ja, ta wiecznie niezadowolona. Najmilszy sprzedawca na świecie. "Oczywiście proszę papier odesłać na nasz koszt". Wyślą i gratisik i w ogóle przepraszają. Jak wspomniałam, że nożyczki też odeślę, to Panu zadrżał głos...
No, nic musiałam pójść na pocztę. Godzina 12. Przy okienku jedna osoba. Poezja. Wysyłka priorytetem 4 PLN. Przy okazji nadałam też inną przesyłkę. Szkoda, że nie ze znaczkiem.
Jeszcze kilka wysyłek czeka mnie przed świętami. Między innymi dlatego, że zgłosiłam się na swoją pierwszą wymiankę U
monique.
...
Tyle spraw bieżących, a teraz tytułowe zaległości. Weekend spędziłam bardzo kulturalnie. Muzeum, Teatr i takietam w Czekoladziarni.
O wyprawie do Muzeum na wykład już wspominałam.
Wykład przeprowadzony przez p. Joannę Puchalik, historyka z Muzeum w Gliwicach, był dowodem na to, że w gazetach nie zmienia się prawie nic. No może trochę spada jakość.
Moda jak była tak jest, listy do redakcji, reklamy, product placement...
Co jednak dla nas najważniejsze stare gazety miały opisy robótek!!
Der Bazar. Gliwitz były przecież nie tylko niemieckie, ale też niemieckojęzyczne.
Jednak obłędnie czytelna grafika wystarczy, nieprawdaż??
Kiedy usłyszałyśmy ten opis aż jęknęłyśmy z zachwytu!! Przecież to szydełko tunezyjskie!! Okazuje się, że w tygodniku "Kółko domowe" technika ta została opisana już w XIX w.!!!
Z panią Asią mamy nadzieję zobaczyć się w Czekoladziarni, bo jak sama mówi ma ręczne ADHD...
Dzięki temu wyznaniu nie było mi głupio, że przez cały wykład sobie sztrykowałam. Mam takie szare, nudne na drutach 3,25, które bardzo chciałabym już zwolnić. Ścieg telewizyjny, jak mawia
Kokotek, więc sobie mogę pozwolić na słuchanie wykładu. Pech chciał, że jeszcze w domu nie zostawiłam dziury na rękaw!!
Na lewy rękaw odłożone oczka, a na prawy po drugiej stronie wzoru (to Dahlia, ale korzystam tylko z ażuru resztę wymyślam sama) już nie!
Postępowanie zgodnie z procedurą:
1. SMS do Izy i Bes. Prośba o wsparcie mentalne.
2.Wyszukałam 33 oczka, które powinnam była odłożyć.
3. Nożyczki przecinają trzecie oczko w rzędzie piętro wyżej (żeby został ogonek do przywiązania)
4. Pruję rząd powyżej (tu poniżej, ale w robótce powyżej) a kolejny rząd łapię na dodatkowy drut.
Tu na poniższym zdjęciu starałam się pokazać rozciągnięty pruty rząd.
5. Szczęśliwe zakończenie.
Do Teatru Korez wybrałam się w sobotę z małżonkiem, na zaproszenie naszego wspólnego znajomego.
Jeśli mieszkacie w okolicy felietony Peadara możecie znaleźć w katowickim wydaniu Gazety Wyborczej.
Płakałam ze śmiechu. Chociaż spojrzenie z zewnątrz na nasze przywary narodowe dało dużo do myślenia.
Troszkę w temacie, a troszkę jak Filip z konopi powiem, że czułam się wyjątkowo kobieco, nie tylko dzięki obecności wspomnianego męża, ale też dlatego, że założyłam:
... no dobra DOŚĆ.
Miłego dnia!