Nie oszukujmy się - to nie jest sesja zdjęciowa czapek, ale cośtam widać. Mam natomiast kilka zdjęć z ich powstawania. Kiedy człowiek wybiera w sklepie taki szalony kolorystycznie motek czerwono-pomarańczowo-zielony, a kiedy się weźmie za czapkę pokazuje mu się taki bliżej nieokreślony szarofioletowy, to można stracić wiarę w sens wyciągania włóczki ze środka...
Ale kolorowe paseczki zaczęły się w końcu pojawiać. Włóczka ta wyjątkowo ładnie prezentuje się na sznureczkach wykonanych młynkiem.
Z drugiej włóczki chciałam zrobić Kwadraciok, ale francuzem. Zupełnie nieudany pomysł...
Pofantazjowałam więc nieco na temat Revontuli...
Pozdrawiam,
B.