No ale cóż stało się.
Co ciekawe, chusta, o której chciałam
dzisiaj napisać pojawiła się już na Bloggerze, sęk w tym, że
wcale nie na Druterelach, ale na Robeatkach.
O, Matko! Ona naprawdę
prowadziła samochód robiąc to zdjęcie.
Od dawna błąkał się po moich
zapasach duży kłębek żółtej włóczki bliżej nie znanego
pochodzenia, ani składu. Od czasu jak wszyscy krewni i znajomi
królika kojarzą mnie z robótkami trafiają do mnie włóczki
kilogramami. Część z nich rozdaję dalej, a czasami mam na coś
pomysł. Z pomocą Bożeny Jaske i „Dziewiarki doskonałej”
określiłyśmy skład na bawełnę z domieszką – spala się
jasnym płomniem. Włóczka składała się z trzech nitek, które
moja nieoceniona Teściówka przewinęła mi na pojedyncze motki.
Korciło mnie, żeby zrobić Haruni i od czasu jak w Czekoladziarni
zobaczyłam taką piękną jasną chustę (przypomnijcie mi czyją?
Zyty?) stwierdziłam, że te dwa pomysły koniecznie trzeba połączyć.
Żółty to nie mój kolor. Przekonałam
się o tym ostatnio, kiedy poszłam do fryzjera poprawić pasemka.
Ale se poprawiłam! Na pewno nie humor. To nie jest blog o
stylizacjach, dlatego nie będę się rozwodzić na temat jakości,
koloru, kierunku i tego wszystkiego, co pojawiło się na mojej
głowie.
Niby mówi się trudno, ale nie mogłam tego tak zostawić.
Rozwiązaniem okazała się szamponetka
firmy Joanna, w kolorze Malinowa czerwień, ze szczególnym
uwzględnieniem malinowa. To takie nawiązanie do lodów, które
jadłyśmy w Mosznej. Przejście między wanilią, a maliną to dla
mnie czysta poezja. Dawno temu, na lotnisku w Toronto widziałam
kobietę o włosach w takim dokładnie kolorze i od tamtej pory
marzyłam, by takie mieć (drobna różnica - jej pasma pojawiały
się na włosach w kolorze blond). Gdyby nie ta wpadka z fryzjerem
nigdy nie zrealizowałabym marzenia.
Teraz kiedy chusta jest gotowa postanowiłam ją sfotografować. Chciałam na sobie, ale zapomniałam, że aparat mam zawieszony na szyi:
Próbowałam z ręki...
Próbowałam w odbiciu...
W końcu poprosiłam Teściówkę...
Oj, przepraszam! To nie to zdjęcie!
Piękne mam włosy, c'nie?
Ale skoro to już taki żółty i przyrodniczy wpis to proszę bardzo.
Podpatrzone jakiś czas temu w ogrodzie.
Potraktuję ją jako punkt obowiązkowy CV. Jesień idzie będzie coraz więcej żółtego w okolicy.
A Wam co się ostatnio udało?
I piękna żółć i piękna malina :)
OdpowiedzUsuńIza D.
Dobre pytanie i w dodatku w temacie;))
OdpowiedzUsuńWróciłam do chusty. Chustę zaczęłam chyba jakieś 3 miesiące temu. Pomyliłam się i hmm, ciężko było mi znaleźć błąd i naprawić, w zasadzie nie wiem czemu, gdyż chusta nie jest jakoś specjalnie skomplikowana. Odłożyłam. Po 1,5 miesiąca sprułam tą popsutą część i odłożyłam. Po kolejnych 1,5 miesiąca wróciłam. Liczę, że więcej prucia nie będzie.
Kolor ciekawy - ten czerwony. Tego żółtego to nie widać za dużo. Twoja chusta świetna! Ale ja to uwielbiam szale i chusty, więc mogę być stronnicza. I wcale nie przeszkadza mi ten żółty kolor, który także do moich ulubionych nie należy.
Pozdrawiam!
hahahah, chyba, nie przeczytałam ze zrozumieniem Twojego pytania... ;))
UsuńAleż to dokładnie jest odpowiedź na moje pytanie. Wcale nie trzeba go czytać dosłownie!
UsuńPiękne włosy!!!!!!!!!!! Cudowne!!!!! Rozumiem ambiwalentne uczucia co do koloru żóltego...mi także nie pasuje...ale owszem popełniłam i żółte dwa dzieła ze zdobycznego moherku;)
OdpowiedzUsuńOstatecznie, nie we wszystkim trzeba chodzić.
Usuń...gdzie tam jeszcze jesień- ta chusta to jak fruwający cytrynek na wiosnę -piękny...
OdpowiedzUsuńCytrynki na jesień też latają :-)
Usuńale jestem zdolna prowadzę samochód i robię fantastyczne zdjęcia...... :) no teraz juz wiem co tam na tym tylnym siedzeniu sztrikowałaś !!!
OdpowiedzUsuńPieknie wyglądasz w swoich kolorkach a chusta też śliczna ale pajączków nie lubię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Miałyśmy nad morzem taką przygodę, że młodsza córka wystraszyła się pająka i musiałam wznieść się na wyżyny opanowania, aby nie pokazać, że sama jestem przerażona.
Usuńmnie też trafiło drutowanie, Twoja chusta urzeka
OdpowiedzUsuńwidać, że robisz to z zaangażowaniem i pasją
serdeczności, pozdrawiam
Ella
Pozdrawiam. :-)
Usuńwłooosy!!aaaaa! bossskie!!!
OdpowiedzUsuńi piękne zdjęcia - ze z ręki, w odbiciu i teściowej ;)
Nie było niebieskiego.
UsuńRAZEM WYGLADACIE BOSSSSKO:))))pOZDROWIONKA!!!!!
OdpowiedzUsuńz teściową ;-)?
Usuńchusta wyszła bardzo pięknie będzie poprawiała humor zmarzluchom zimą:)) pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńOna przez tę bawełenką jest taka kompletnie letnia.
UsuńDla mnie chusta wygląda obłędnie, choć przyznaję, że żółty nie każdemu pasuje. Znam ten ból farbowania, bo mi też przytrafiają się dziwne rzeczy z włosami, ale wynik u Ciebie jest fantastyczny :))
OdpowiedzUsuńMam w odwodzie jeszcze niebieski.
UsuńChusta jest super.Ja akurat lubię żółty, szczególnie w tej porze roku. Ale malina na włosach bije wszystko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKocham wzór Haruni!
OdpowiedzUsuńW Twoim żółtym wykonaniu również :)
A włosy - rewelacja!!!
świetne włosy też tak sobie robiłam jak miałam blond pasemka:)) i haruni w zółci optymistyczna bardzo:)
OdpowiedzUsuńPiękna chusta :-)
OdpowiedzUsuńCała historia, którą opisałaś wspaniała. Nie mogłam się oderwać od czytania :-)
Wspaniałe masz włosy - idealny miałaś pomysł z doborem koloru.
Pozdrawiam serdecznie.
Chusta bardzo ładna. Ten odcień żółtego mi się podoba, będzie fajnie kontrastować np. z ciemniejszymi kolorami.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Dorota