czwartek, 10 stycznia 2013
Golfy golfiki
To golfik dla Zofki - ale wbrew temu, na co mogło by wskazywać zdjęcie wcale nie dla mojej Zofki.
Przy okazji zastanawiałam się czy druty wiedzą... - żeby go zrobić musiałam z moich porzuconych ukochanych drucików, na których zawsze robię golfiki - zdjąć niedokończoną robótkę:
Wyobraźcie sobie, że to nie ta sama włóczka. Ani z tej samej firmy, ani składu tego samego nie miała.
Ale i tak golfik wyszedł niepowtarzalny.
Potem powstał golfik dla Suyany.
Mieszka z rodzicami na dalekiej Północy,
więc na pewno się przyda.
Trochę się naplątałam z oczkami brzegowymi, więc muszę sobie zapisać, żeby zbierać zawsze dwa ostatnie oczka przerabiając je jako prawe od zewnątrz.
I w następnym rzędzie tylko zdejmować.
Niby to takie proste, ale człowiek zapomina.
Skoro zrobił się taki sentymentalny post, to pokażę Wam tuniczkę, którą wykonałam dla Suyany jeszcze zanim zaczęłam blogować.
A prawie na zakończenie taki zwykły golfik...
... nic nadzwyczajnego, ale zostało mi nieco włóczki (to Atlas (100 g, 130m), kupiony w sklepie IMIS) więc z pomocą pana M. przygotowałam kolejny tutorial.
Nie posiadam w domu specjalnej zwijarki do włóczek, ale przy moim temperamencie nawet by mi się nie chciało jej wyciągać. Nie pamiętam skąd wziął się pomysł, ale obecnie jestem w stanie zwijać włóczkę dosłownie na czymkolwiek. Do małych kłębuszków idealnie nadają się klocki, czy nawet buteleczka lakieru do paznokci. Do większych wykorzystuję piramidki, butelki czy szpule po taśmach (również od Pani Ilony). A robi się to tak:
Dopiero niedawno dowiedziałam się, że istnieje specjalna nazwa na takie urządzenie - Nostepinde.
Tylko ja wolę szpulkę, żeby początek włóczki pozostawić nie zawinięty. Jeśli nie ma przestrzeni w środku naszej szpuli, trzeba uważać, by podczas zwijania nie wkręcić włóczki. Zaletą takiego sposobu zwijania jest dostęp do obu końców włóczki (wspaniałe przy Twoends lub kiedy potrzebujemy grubszej włóczki i bierzemy włóczkę podwójnie). Nawet kiedy potrzebujemy tylko jednego końca włóczki , polecam ten wewnętrzny, bo motek się dzięki temu nie turla.
Zwinięta w ten sposób włóczka, nigdy nie będzie zwinięta zbyt ciasno.
W ten śliczny różowy golfik miałam przyjemność ubierać pannę Suyanę kilkakrotnie :)Golfik ma tę zaletę, że łatwo się rozciąga i przechodzi przez głowę niepostrzeżenie i bezdotykowo, co w przypadku panny Suyany ma niebagatelne znaczenie :D
OdpowiedzUsuńOj nie jest pod tym względem wyjątkowa. Ale to wygodne pod wieloma innym względami również.
UsuńKoniecznie podpinam ten sposób na przewijanie włóczki, jest świetny!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo i bardzo dziękuję.
UsuńChmmmm cudowny pomysł - mam kilka takich pustych szpul uszykowanych na przewinięcie włóczki - przyda się.
OdpowiedzUsuńKarolino, czy jesteś którąś z moich Karolin z realia?
UsuńSposób przewijania polecam serdecznie!
Bryzeido dopiero teraz przeczytałam ten komentarz - w jakim sensie real ? No i właśnie teraz przewijam włóczkę Twoim sposobem ;-)
UsuńWidziałam na fb, któraś z pasmanterii poleca Twój sposób zwijania:)
OdpowiedzUsuńDo twoends idealny, dzięki wielkie za podpowiedź:)))
Dziękuję za czujność!
UsuńSposób jest rewelacyjny, dlatego chętnie się nim dzielę.
Pozdrawiam.
golfiki w sam raz na tegoroczną zimę bo u mnie przychodnie i szpital przepełnione wszyscy chorują na grypę ta pierwsza włóczka ma fajne kolory pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńprawie jak wzory norweskie ;-P
Usuń